NOWOTWÓRCZOŚĆ z Agą Szuścik

Przyznam szczerze, że zapisując się na te warsztaty nawet nie bardzo wiedziałam, czego one dotyczą.
Wystarczyło mi, że wiedziałam KTO je prowadzi! 😊

Kiedy na scenie pojawia się Aga Szuścik to ja się sadowię z miską popcornu i odlatuję. Nieważne czy Aga opowiada o sztuce, o raku, czy o swoim psie lub pół_swoim_kocie – to zawsze wychodzi z tego najlepszy ever stand up!
Dlatego uznałam, że warto wyruszyć do Stolycy na dwa weekendy z rzędu!
W dodatku byłam tam umówiona z dwoma ukochanymi Syrenkami, więc ekscytacja sięgała zenitu, jak podczas klasowej wycieczki, gdy wiesz, że spędzisz trzy dni z najlepszymi psiapsi BFF.
Dni warsztatowych w zasadzie było pięć. Logistyka Nowotwórczości obejmowała dwa wrześniowe spotkania. Pierwszy weekend w Warszawie – gdy noclegi i żarełko uczestnicy organizowali sobie samodzielnie, a warsztaty odbyły się w siedzibie organizatora: Fundacji  Rak’n’Roll na ulicy Wilanowskiej. Cudnie było spędzić dwa dni w tej urokliwej przestrzeni, otoczonej zielenią i gościnnością rak’n’rollowych Gospodarzy (a raczej: Gospodyń <3 ).
Drugi weekend już w całości spędziliśmy, na zaproszenie (i koszt)  Rak’n’Rolla, w Kampinosie, w ośrodku o uroczej nazwie OTULINA. I było dokładnie zgodnie ze znaczeniem tego słowa: otulono nas opieką, ciepełkiem, pysznym jedzonkiem, no i przede wszystkim: poczuciem bezpieczeństwa, dzięki któremu mogliśmy lepiej się poznać jak i dać upust swoim artystycznym zapędom.

Nowotwórczość to warsztaty o… Życiu 😊
Sam tytuł brzmi może nieco niepokojąco, ale jego autorka robi wszystko, żeby zdjąć to rakowe odium ze słowa zaczynającego się przedrostkiem nowotw
Miałam już przyjemność uczestniczyć w warsztatach prowadzonych przez Agę podczas Syrenkowych zlotów, wiedziałam więc na co się piszę.
I nie zawiodłam się. Było ciekawie, inspirująco praktycznie i artystycznie. Wszystko w adekwatnych i bardzo akuratnych proporcjach, tak aby się nie zmęczyć i nie znudzić. Dyscyplina czasowa mnie zachwyciła, bo wiem jakie trudne jest jej utrzymanie w warunkach szkolenia, które przewiduje swobodne wypowiedzi uczestników i przestrzeń na przeżywane emocje. A tych było całkiem sporo!
U Agi nie było wpadek, wszystko szło zgodnie z planem i dzięki temu mieliśmy czas na odpoczynek i relaks w towarzyszących nam pięknych okolicznościach przyrody.
Ponieważ dzień wcześniej Aga uczestniczyła w Konferencji Rak’n’Rolla, zaprezentowała nam także całe swoje wystąpienie. Prawdziwy  VIP-owski pokaz only for us, w kameralnym gronie. I… urwało mi głowę po raz kolejny! Muminki jako historia onkologiczna! – no tego nie da się odzobaczyć! 🙂

Cudnie było też obserwować wzajemną relację małżeńską, między Agą i Maćkiem, który jest zawsze pół kroku za Agą. I nie w takim sensie jak muzułmańska żona zakutana w czador drepcząca za swoim mężem, tylko zapewniając nieustającą asekurację organizacyjno-logistyczną.
Maciek ogarnia wszystko i wszystkich, robi to tak dyskretnie, kompetentnie i z uśmiechem Mona Lisy na twarzy – że czasem trudno zauważyć, że właśnie po raz kolejny uratował Świat (czyli: nas) przed awarią prądu…
Co prawda, próba wymiksowania się z robienia grilla nie bardzo mu wyszła 😊 Bo gdy zarządził (czyli: przygotował i rozpalił) ognisko, przy którym każdy miał siedzieć osobiście dzierżąc kija z kiełbaską czy inną papryką – to jednak deszcz popsuł plany i przegonił nas pod wiatę, gdzie wprawdzie ognisko było, ale ani papryki ani bananów w czekoladzie (oł yeah! Tak sobie dogadzaliśmy! 😉 ) – nie dało się ogarnąć samodzielnie i skończyło się na Maćkowej walce z wiszących rusztem… No ale dzięki temu i pomimo fontanny z nieba, było pysznie, wesoło i beztrosko.
Nazajutrz okazało się też, że Maciej posiada jeszcze jeden absolutnie super-hero-gadżet, który czyni go prawdziwym Supermenem i  dodaje 10 do fejmu: otóż Maciej jest posiadaczem ostrzałki na usb (nie mylić z usg 🙂 do ołówków i kredek, która robi BZIUUM! I kto nie widział Ani i Olgi rumianych z podniecenia, wspólnie wkładających ołówek do ostrzałki, skandując: „ra-zem ra-zem!! bziuuuuum !” – ten nie wie nic o życiu 😊
Kredki i ołówki to jedno z istotniejszych narzędzi pracy na tych warsztatach, ale w ruch poszły też nożyczki, naklejki, kolorowe papiery, markery i akwarele. Jeśli zapomnieliście jak to jest malować PO SWOJEMU, nie na ocenę, nie na zadany temat, nie po to, aby ktoś powiedział: ”ale ładne, a co to?”
– to naprawdę nie musicie wracać w tym celu do przedszkola, ani ukrywać się w piwnicy.
Możecie pojechać na Nowotwórczość !
Na przykład moje dwie lewe artystycznie ręce wyprodukowały takie akwarele, że już w Muzeum d’Orsay trwa popłoch, bo nie wiedzą czy ściągać ze ściany Moneta czy Degasa, żeby zrobić miejsce na moje impresjonizmy 😊

A tak serio: warto wrócić i przypomnieć sobie tę dziecięcą radość TWORZENIA, która budzi nasze wewnętrzne dziecko i daje mu solidnego przytulasa, a wówczas łatwiej zająć się i utulić pozostałe nasze potrzeby. Zwłaszcza te, które zarządzają naszymi – dorosłymi już – priorytetami.
I kiedy rozmawialiśmy na warsztatach o zarządzaniu sobą w czasie, o swojej pracy i misji, to wszystko razem piękne się przeplatało i uzupełniało, a moje Id z pędzlem w ręku łatwiej dogadywało się z krytycznym SuperEgo i wspólnie ustalały kompromisy, które być może teraz uczynią moją codzienność bardziej przyjazną dla mnie samej.
Te warsztaty nie są terapią grupową, ani nawet grupą wsparcia, ale atmosfera, która im towarzyszy jest tak pełna ciepła, uważności na siebie nawzajem (i jest to w dużej mierze zasługa Prowadzącej) – że  kiedy pojawiają się trudne tematy lub łzy wzruszenia – nikt nie spierdziela pod koc i nie zamiatamy tematu pod dywan. Była przestrzeń, aby zająć się sobą i poprzyglądać co nas uwiera i co nas boli. A potem znów przykleić na tym słodki plasterek własnej twórczości. Kolaże, obrazy, impresje, wyklejanki – wszystko to przyniosło mi prawdziwą radość, będzie barwną pamiątką, ale przede wszystkim pozwoliło mi się znów na nowo zbliżyć do samej siebie.


Wszystkie tematy poruszone przez Agę (poza stricte związanymi ze sztuką i arteterapią) właściwie znam – mało tego: sama prowadzę szkolenia na ten temat! A mimo to ani przez chwilę nie miałam poczucia znudzenia czy powtarzalności. Kontekst, metody, Agowy flow, anegdoty, metafory i Jej osobowość sprawiają, że wszystko było nowe, ciekawe i nawet jeśli było tylko przypominajką, to bardzo cenną i potrzebną.
Kombinowałam pod jakim pretekstem urwać się pracy, aby skorzystać z tych zajęć, a teraz już wiem, że nie musiałam wcale kombinować: mogłam zwyczajnie zgłosić, że udaję się na szkolenie w ramach doskonalenia zawodowego. Wszystko co prezentowała Aga i ćwiczyliśmy równolegle nowotworząc artystyczne-mikro-dzieła – na pewno wykorzystam w swojej pracy!


Dla mnie Nowotwórczość to 11 gwiazdek na 10 możliwych i to w KAŻDYM aspekcie tego przedsięwzięcia.
Logistyka: noclegi, jedzonko, atrakcje, upominki, zaplanowanie i trzymanie się planu przez organizatorów…
No i PRZEDE WSZYSTKIM: sam merytoryczny wkład Agi jak autorki scenariusza i ćwiczeń.
Wszystkie idealnie !

DZIĘKUJĘ: Ago, Maćku, Kamilo, Agnieszko-Mirko, całej Fundacji Rak’n’roll  i wszystkim Uczestnikom za ten cudny, dobry czas!

PS. Aga umie też rapować, a jak potrzebujecie próbkę jej umiejętności to posłuchajcie tego – niech wystarczy za przegadaną rekomendację:
https://www.facebook.com/reel/500171869558774

PS 2 Warsztaty Nowotwórczość odbywają się dwa razy  w roku: jesienią i na początku lata. Dotychczas były to dwie lokalizacje: Warszawa i okolice oraz Kraków i okolice, ale… może pojawią sie nowe destynacje?… 😉
Aby się zapisać należy śledzić stronę Fundacji, lub pisać bezpośrednio do Rak’n’Rollowej opiekunki tego przedsięwzięcia Kamili Stępień:
kamila@raknroll.pl

.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.