Ponad 1,15 miliarda godzin – tyle czasu poświęcili na oglądanie ulubionego serialu, fani “Stranger Things”. Film trafił na pierwsze miejsce na listach Top 10 platformy w 91 krajach! Uwielbiam Netflixa, a najbardziej podoba i się to, że mogę go w każdej chwili włączyć i wyłączyć! Mogę przerwać oglądanie po pierwszym kwadransie i wrócić po śniadaniu następnego dnia.
Ale wiem, że istnieją koszmary, z których nie można się tak łatwo wymiksować, w dowolnie wybranym momencie.
Zdarza się, że na grupie pojawia się nowa onko-Podróżniczka, zbłąkana, przestraszona jak owieczka, która oderwała się od stada. Dopiero dostała diagnozę, albo właśnie wyszła ze szpitala, albo dostała skierowanie na operację.
Jest przerażona, skołowana, czasem: wściekła, bo umówmy się: pierwsze starcia z NFZ bywają naprawdę frustrujące… Pyta „Co? Jak? Kiedy? Gdzie?”, ale w głowie układa menu na własną stypę i rozpisuje testament w punktach. Bo przecież na raka się umiera.
A jak masz nieszczęście załapać się na „raka-jajnika – cichego zabójcę”, to twoje szanse na przeżycie są w ogóle nikłe. Jak twierdzi dr Google.
Znamy to. Wszystkie tam byłyśmy. W strefie Mroku i Śmierci.
To jest dokładnie to miejsce, które sfilmowali w Stranger Things. Alternatywna wersja otaczającej nas rzeczywistości: to samo miasto, te same ulice, galerie, nawet ludzie, ale wszystko spowite jest Mrokiem i opadem, przypominającym popiół po wybuchu wulkanu. Ciemność, zniszczenie i strach.
Byłam tam. Ty też. Każda z nas.
I duża część z nas wydostała się z tego miejsca.
Ale wciąż poznaję dziewczyny, które są 3 – 5 –7 lat po diagnozie i wciąż przebywają w mrocznej dzielnicy Stranger Things. Po zakończonym leczeniu. Albo w jego trakcie. Ich świat jest ciemny, pełen lęku, a na głowę nieustająco opada popiół.
Zastanawiam się wtedy: jak ona może zająć się swoim zdrowieniem, jeśli nie widzi ani promyka światła?
Próbuję o tym mówić, ale wtedy słyszę pytanie, które zamyka mi usta:
– Ale Ty jesteś zdrowa, prawda?
No jestem. Jestem remisji. Nie miałam wznowy. A w końcu tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono.
Ale znam też dziewczyny, które leczą się kolejny rok, mierzą się z kolejna wznową i mają w sobie więcej życia i żyją bardziej intensywnie, niż większość znanych mi zdrowych osób. Są dla mnie inspiracją, wzorem i wiem, że gdyby przyszło mi się po raz kolejny zmierzyć z chorobą, to starałabym się, ze wszystkich sił zachować tę witalność, pozostać w kontakcie z samą sobą, ale też z innymi ludźmi.
Przeżywanie choroby jest jak każda inna umiejętność – można to wyćwiczyć, można się tego nauczyć. Można trenować.
Pomocna jest profilaktyka psychologiczna, korzystanie z pomocy psychoonkologa i innych pacjentów, udział w warsztatach simontonowskich – aby wzmocnić swoje zasoby, aby oświetlić jak najwięcej miejsc w swojej głowie i przepędzić cień.
Dzięki nim większość z nas wraca ze strefy Mroku, w słońce dnia. Wracamy do naszych Rodzin, naszych zawodowych obowiązków albo aktywnego leczenia połączonego często z równie aktywnym życiem towarzyskim. I cóż, że to onko-życie i onko-towarzystwo? Czujemy się w nim dobrze, bezpiecznie i swojsko i da się nawet obśmiać raka. Znam dziewczyny, które przekładają termin kolejnego wlewu, bo nie mają na niego czasu! Bo idą na onkomarsz albo jadą na kolejne warsztaty.
Idą na ZUS-owską komisję, odbierają rentę, organizują dokumenty stwierdzające niepełnosprawność, a potem z tym dokumentem w kieszeni jadą na kolejny onko-event. Życie się toczy dalej, wraz z naszą przewlekłą chorobą.
Dobrze jest o tym pamiętać.
Jakby tej normalności było mało, ku swojemu zdumieniu odkryłam, że można się wydostać ze Strefy Mroku także innymi drzwiami. Nie tylko w tę dobrze nam znaną Codzienność.
Jeśli się przebrnie przez tę strefę strachu, można dotrzeć do drzwi, po otwarciu których wychodzi się na zalaną słońcem, pełną gwaru, radości i śmiechu polanę pełną ludzi. I wygląda to jak gigantyczny festyn, pełen muzyki, barw i pokazu talentów. Niesamowite miejsce, odurzające swoją mocą i witalną energią. To o takim miejscu opowiadają Sylwia Pogorzelska „Wdzięczna za raka” czy Aga Szuścik mówiąc
– Rak to najlepsze, co mi się przydarzyło
Psychologowie nazywają taki stan wzrostem post-traumatycznym – doświadczenie euforii, wzrostu, ekspansji swoich witalnych mocy, talentów, odwagi, które wybuchają po przeżyciu doświadczenia granicznego (czyli otarcia się o śmierć). Diagnoza onkologiczna bez wątpienia takim jest.
Wiem o czym mówią, bo ja również tego doświadczam. Blog, który miał powstać chyba 10 lat temu, powstał po drugiej chemii. Po zakończonym leczeniu otwieram działalność gospodarczą, do której przymierzałam się 15 lat. Tak, też tak mam.
Ale zdaję sobie sprawę, że na tej słonecznej polanie są głównie osoby, które uważają się za zdrowe. W remisji – jak ostrożnie mówią lekarze onkolodzy.
My też bywamy ostrożne. Aga Szuścik mawia;
– Rak to najlepsze, co mi się przydarzyło – i zaraz szybko dodaje – pod warunkiem, że nie wróci.
Ale jeśli zapragnęłabyś wydostać się ze Strefy Mroku w dowolną stronę: pamiętaj, że tam naprawdę nikt nie sprawdza wejściówek, możesz tam wejść w trakcie leczenia, w trakcie leczenia paliatywnego, z niejasną diagnozą, z kiepskim samopoczuciem fizycznym i nawet gdy lekarze postawili na Tobie kreskę.
Tu nikt nie pyta. Wchodzisz cała na biało, w peruce, turbanie, pidżamie czy jedwabnej kiecce, na szpilkach albo w szpitalnych kapciach – jak sobie życzysz! Bierzesz, ile chcesz, wchodzisz jak do siebie – to tylko Twoja decyzja!
*
Możesz zapytać:
– A co, jeśli zabraknie mi czasu?
To nic.
To urwiesz w pół zdania, to zostawisz nadgryzione jabłko, niedopitego drinka…
Niektórzy mówią: lepiej spaść z wysokiego konia…
*
Pamiętaj tylko, że nie można bezterminowo i bezkarnie pozostać w Strefie Mroku.
Mrok wlewa się do serca, spowalnia jego bicie, wypełnia głowę, zlepia myśli, oczy tracą zdolność widzenia, uszy słyszenia. I nie, nie zabije Cię rak, jak to sobie wyobrażasz. Zabije cię Mrok i Strach.
*
A co, jeśli nie mam siły się stamtąd wydostać?
Jeśli to jest zbyt trudne? Wysiłek jest zbyt duży? Nie widzę przyszłości, nie mam motywacji?…
Cóż, wciąż masz wybór.
Każda Twoja decyzja obarczona jest ryzykiem i konsekwencjami.
KAŻDA.
I każda wiąże się z wysiłkiem.
Mimo to, wciąż go masz.
WYBÓR – moje ulubione słowo.
Chorowanie jest trudne / Zdrowienie jest trudne
Wybierz swoją trudność
Cierpienie jest trudne / Troszczenie się o siebie jest trudne
Wybierz swoją trudność
Utrata nadziei jest trudna / Podtrzymywanie nadziei jest trudne
Wybierz swoją trudność
fot. ATLASofWONDERS.com