Pod jednym z postów w grupie wywiązała się dyskusja na temat „dzielności”.
Zdarza się, że czytam, jak któraś z Grupowiczek pisze:
„Nie dałam rady, nie byłam dzielna”… lub:
„Powinnam być dzielna!”
hm…
Wówczas, za każdym razem, zastanawiam się czymże jest owa mityczna DZIELNOŚĆ ?!?
I dlaczego jest tak bardzo pożądana, że czynimy z niej swą powinność?
Przy takich rozkminach lubię sobie zajrzeć do słownika w poszukiwaniu definicji lub źródłosłowu.
Słownik synonimów podrzuca dziesiątki zamienników pojęcia „dzielność”, między innymi – MĘSTWO.
Ale przecież nikt nie oczekuje chyba od onko-pacjentek, aby okazało męstwo?
Zostawmy męstwo mężczyznom. Niech oni dźwigają to brzemię 😛 (skądinąd wiemy przecież, że i oni miewają problem z tym „męskimi powinnościami” 😊 ).
Wielki Słownik Języka Polskiego głosi:
„Dzielność to cecha kogoś, kto w obliczu niebezpieczeństwa wykazuje się odwagą i wolą walki”.
O walce i narracji batalistycznej w chorobie onkologicznej już się wypowiedziałam tu:
https://onkoprzygody.pl/walka/#more-552
Więc, jeśli nie walka, to co z ODWAGĄ ?
Ale przecież, aby być odważnym, trzeba najpierw zmierzyć się ze strachem.
Bo odwaga to przełamywanie lęku.
Jeśli go nie odczuwasz, to dokonywanie niebezpiecznych czynów nie jest odważne, tylko zwyczajne (a czasem: zwyczajnie głupie 😊 ).
Więc odwaga idzie zawsze pod rękę ze strachem.
I strach jest OK.
MY – współcześni ludzie – jesteśmy potomkami tych, którzy się bali i adekwatnie reagowali na strach (tzn. ucieczką lub walką).
Kto się nie bał, kto był lekkomyślny, brawurowy lub nierozsądny – zginął. I nie przekazał swoich genów dalej.
Jesteśmy zacnymi potomkami Strachliwych, Ostrożnych i Czujnych 😊
W swoich poszukiwaniach zabrnęłam nawet do jakiegoś opracowania językoznawczego /sic!/ pt. „Co łączy, a co różni śmiałych, odważnych, dzielnych i mężnych?” p. Jadwigi Puzyniny*
„Człowiek dzielny jest zdolny, zgodnie z własnym chceniem, do pozytywnych w mniemaniu nadawcy działań wymagających dużego wysiłku (w tym do działań fizycznych oraz powstrzymywania się od nich, a także do walki mentalnej lub słownej, mimo niebezpieczeństw wiążących się z tymi zachowaniami); jest on także zdolny do znoszenia zgodnie z własnym chceniem – bez nadmiernych skarg i bez histerii – przeciwieństw losu (tj. bólu, choroby, samotności, biedy itp.) oraz tam, gdzie to możliwe, przezwyciężania ich. Nadawcy uważają tę cechę za dobrą. /…/
Nie mówi się tu o woli, ponieważ wola zakłada pełną świadomość i celowość działania; c h c e n i e dopuszcza zachowania nie przemyślane, nawet nieświadome, pozostające w sferze czucia. Mówi się przecież o ślepej odwadze, o szaleńczej śmiałości; także dzielność i męstwo w znoszeniu przeciwieństw losu mogą być ani celowe, ani nawet świadome – mogą być wynikiem ukształtowanych w pewien sposób, mniej lub bardziej stałych postaw człowieka.”
Podkreślenia moje własne 😉
Pierwsze zwraca uwagę na fakt, że ocena – dzielne zachowanie jest dobre lub pozytywne – jest całkowicie subiektywna. Drugie: że takowe zachowanie może być całkowicie nieintencjonalne, a związane z wychowaniem, które odebraliśmy – a naprawdę trudno się samobiczować za to, jak (oraz: kto i co) nas ukształtowano za młodu…
Na koniec zajrzyjmy jeszcze do Wikisłownika:
„Dzielność to umiejętność radzenia sobie w każdej sytuacji.”
W KAŻDEJ? Serio?!?
Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale ja czuję się trochę nieswojo w towarzystwie osoby, która radzi sobie W KAŻDEJ sytuacji. Szczerze mówiąc: zastanawiam się, czy jest człowiekiem?
Z drugiej strony – paradoksalnie – wiem, że są ludzie, którzy tak właśnie myślą o… mnie 😉
Że zawsze sobie poradzę, że jestem taka – no właśnie! – dzielna…
Tylko, że po pierwsze – ja wiem, ile ta dzielność mnie kosztuje i że nic nie jest za darmo.
A to, że nie widzisz moich łez, nie słyszysz myśli tłukących się pod czaszką – nie oznacza, że nie czuję strachu…
Po drugie, czasem jest tak, że to co bierzesz za dzielność u innej osoby, jej spokój, opanowanie, racjonalizm, umiejętność podejmowania decyzji i realizowania kolejnych zadań – jest właśnie tym: ZADANIOWOŚCIĄ.
Jednym z wielu sposobów radzenia sobie z trudnościami – przyznaję, że użytecznym.
Często mówimy wówczas o danej osobie, że w obliczu trudności zachowała zimną krew.
Ta metafora ma zaskakująco wiele wspólnego w prawdą. Wiele osób (w tym ja), w trudnych sytuacjach odczuwa swego rodzaju zamrożenie emocji. Jest to rodzaj mechanizmu obronnego, który w psychologii nazywamy dysocjacją (rozdzieleniem)** i służy zminimalizowaniu stresu lub wytworzeniu tolerancji na niego.
Doświadczyłam tego i przyznaję, było to dość użyteczne podczas leczenia, ale:
a) nie było moim świadomym wyborem, po prostu tak ze stresem poradził sobie mój mózg – więc nie ma czego mi zazdrościć ani gratulować, bo żadna to moja zasługa,
b) zapłaciłam frycowe, bo stan taki nie może trwać wiecznie (chyba, że przechodzi w poważne zaburzenie psychiczne), emocje w końcu ulegają rozmrożeniu i wtedy doświadczamy ich w takim samym stopniu jak każdy inny człowiek (w tym przypadku: pacjent). Na marginesie warto zaznaczyć, że to w ogóle dość często się zdarza, że osoby, które przez okres leczenia przeszły bardzo zadaniowo i spokojnie, po zakończeniu leczenia, doświadczają huśtawki nastrojów, napadów lęku i wszystkich innych emocji, których wielu innych onko-pacjentów doświadcza bezpośrednio po diagnozie. Warto wtedy skorzystać z pomocy psychoonkologa albo oferty warsztatów simontonowskich lub grup wsparcia . Ja skorzystałam z wszystkich tych trzech opcji i jakość mojego życia poprawiła się w dużym stopniu😉.
Tak więc, podsumowując, naprawdę: DZIELNOŚĆ jest przereklamowana 😊
Chyba, że ją przedefiniujemy:
Może pomyślmy, że DZIELNA to Ta, Która Się Dzieli .
Dzieli się swoimi emocjami, myślami, obawami, strachem, wątpliwościami,
ale też: nadzieją i wiarą, dobrą energią i radością ❤
Wszak nie od dzisiaj wiemy, że:
“Miłość i Szczęście to jedyne rzeczy, które się mnożą, jeśli się je dzieli” 😊
Tak, Dziewczyny!
Dzielmy się i bądźmy DZIELNE! ❤ ❤ ❤
*
* http://www.sbc.org.pl/Content/82440/PDF/20.pdf str. 146/147
** PS. Nie mówię tu o zaburzeniach dysocjacyjnych w postaci psychoz, czyli patologicznych zaburzeń psychicznych.
fot. Filip Konieczny