ALERNATYWNA vs INTEGRALNA – znajdź 5 różnic

W moim otoczeniu słowo „ALTMED”  wypowiada się przewracając oczami, z lekceważącym prychnięciem, albo szeptem jak uczniowie Hogwartu wypowiadali  imię-sam-wiesz-kogo.
ALTMED czyli: alternatywna medycyna. To oznacza ten  skrót.

I do jednego worka wrzuca: hochsztaplerów, osteopatów, szarlatanów, naturopatów, szeptunki z Podlasia, naciągaczy, wróżki i wróżbitów, ziołolecznictwo, specjalistów medycyny chińskiej i kręgarzy, oraz pewnie wiele, wiele innych zjawisk, dziedzin wiedzy i specjalistów, o których istnieniu nie mam pojęcia.
Podstawowy zarzut wobec medycyny alternatywnej jest taki, że z założenia i definicji stanowi ona ALTERNATYWĘ dla leczenia konwencjonalnego, proponowanego przez medycynę akademicką.
I całkowicie się zgadzam, że to jest sytuacja ryzykowna i niepożądana.
I kiedy KTOKOLWIEK (niezależnie od certyfikatu, dyplomu czy medalu na ścianie) zaleca Ci podczas wizyty, która ma wspierać Twój proces zdrowienia: „rzuć w cholerę zalecenia lekarzy” – powinna Ci się zapalić czerwona lampka.
A jeśli do tego obiecuje że WYLECZY CIĘ Z RAKA, za pomocą ziół, rąk, aury czy czegokolwiek, JEŚLI odpowiednio (dużo) za to zapłacisz  – czerwona lampka powinna przejść z syrenę alarmową, która daje sygnał ucieczki.
Myślę, że do tego momentu jesteśmy zgodni? 😉
*
 Zanim zaczęłam swoje onkoprzygody moje kontakty ze światem medycznym sprowadzał się do corocznego rytuału stemplowania książeczki w medycynie pracy i okazjonalnych wizyt z pociechami u pediatry.
Natomiast świat medycyny fascynował mnie od zawsze. Przeczytałam „Stulecie chirurgów” , obejrzałam wszystkie sezony „Ostrego dyżuru” I „Grey anatomy”  i całe lata marzyłam o karierze chirurga.
Niestety los sprawił, że na salę operacyjną wjechałam w zawstydzającej, kusej koszulinie pacjenta a nie odjazdowym czepeczku chirurga, a kiedy padło sakramentalne „proszę skalpel”  ja już od dawna kimałam  w ramionach Morfeusza.
 Wciąż jednak miałam jak najlepsze zdanie o medycynie akademickiej i jej możliwościach.
Kiedy zaczęłam się diagnozować, szybko zdałam sobie sprawę z jej niedociągnięć. Ale chodziło bardziej o cały system NFZ dramatycznie niedoinwestowany i jeszcze dramatyczniej źle zarządzany.
Z czasem jednak gdy moje leczenie postępowało, obejmując obszerną operację a następnie chemioterapię,  zorientowałam się, że nie tylko sam system służby zdrowia nie działa jak należy.
W całym tym procesie i tak miałam ogrom szczęścia – mieszkam w dużym mieście, gdzie na miejscu mam referencyjny ośrodek onkologiczny, a moja sytuacja finansowa umożliwia mi (z dużym wysiłkiem ale jednak)  korzystanie z wizyt prywatnych. Z natury jestem dociekliwa i staram się zrozumieć sytuację. W tym przypadku: naturę mojej choroby, zasady na których opiera się leczenie, i fizjologię swojego poturbowanego ciała.
Czytałam, szukałam, porównywałam.
Jestem psychologiem wiec jasne było dla mnie, że GŁOWA w tym całym procesie jest równie istotna jak reszta ciała i wpływ medykamentów.
Odkryłam też, że różne PRZEKONANIA zarówno w głowach lekarzy, jak i pacjentów sprawiają, że zdrowienie przebiega znacznie wolniej niż powinno a czasem wcale nie postępuje. I nie jest to wina jakiegoś mitycznego „pecha”.
Tydzień po tygodniu zdobywałam nowe informacje, łączyłam kropki, znajdowałam nowe źródła wiedzy. Wiedzy naukowej, pewnej, wiarygodnej opartej na badaniach, zamieszczonej w uznanych akademicko źródłach – a jednak lekceważonej i pomijanej przez lekarzy z którymi miałam styczność.
To był pierwszy, duży wstrząs.
Ale ok, żyję w tym kraju, wiem jak jest, wiem jakie są realia służby zdrowia, myślę:
„Mają prawo nie wiedzieć. Nie mają siły, czasu, energii aby się dokształcać, czytać te wszystkie newsy – tego jest tak dużo! W przeciwieństwie do tytułu   kapitalnego filmu o dr Relidze: LEKARZE NIE SĄ BOGAMI!
Kiedy zapytałam mojego lekarza prowadzącego, jak mogę sobie pomóc po operacji radykalnej, aby komfort mojego życia się nie pogorszył, odpowiedział mi z rozbrajającą szczerością:
– „Wie pani, my się dopiero uczymy! Dopiero się nauczyliśmy jak tego raka znajdować. Jak go usuwać. Jak go leczyć. Ja się nie znam na tych wszystkich innych sprawach, co tam PO leczeniu…”
To było dla mnie objawienie!
NIE ZNA SIĘ!
 Jasne!
 Ma prawo.
Do dziś mam ogromny szacun za SZCZEROŚĆ!!! I odwagę tych słów. Akurat ten lekarz (dr Piotr Lepka ) szkoli się nieustannie, i rozwija, jest w moich oczach wielkim autorytetem! (nawiasem mówiąc: przekierował mnie do Pani Martyny, znajomej urofizjoterapeutki, która doskonale rozwiązała moje problemy, bo miała ogromną i adekwatną do moich potrzeb wiedzę!).
Gorzej, że niewielu tak jak on, potrafi przyznać głośno, bez krępacji i zgodnie z prawdą : „na tym to ja się nie znam, proszę szukać dalej”.
 To moim zdaniem dużo  bardziej bezpieczna sytuacja (dla obu stron: zarówno dla pacjenta  jak i dla samego lekarza) niż UDAWANIE, że się zna, i gadanie głupot w majestacie nauki i tytułu „doktora”.

Rozmowa z dr Lepką otworzyła mi oczy, dała impuls do działania i zielone światło:
Skoro lekarze nie wiedzą, to nie ma co jojczyć, użalać się i pomstować, tylko trza zakasać rękawy i działać i szukać samemu.
I żeby było jasne: MAM OGROMNY SZACUNEK DO LEKARZY (przynajmniej: w większości) do ich wiedzy, zaangażowania, lat nauki, nie kwestionuję wiedzy , którą już posiedli w toku studiów.
Gorzej jeśli studia  odbyły się 20 lat temu, a medycyna rozwija się w tempie kosmicznym, jeden rok na ziemi to lata świetlne w medycynie! Wciąż pojawia się coś nowego: nowa wiedza, nowe fakty, nowe leki, nowe badania!
Obiektywnie rzecz biorąc: nie ma szans aby przeciętny lekarz miał szanse to ogarnąć.
Dlatego jeśli Twój przypadek choć trochę wybiega poza standard (a tak po prawdzie: KAŻDY wybiega, bo każdy z nas jest INNY, nasze ciała reagują indywidualnie na raka, na leczenie, na skutki uboczne leczenia) – to potrzebujesz samej się zakręcić wokół siebie.
 Nie kwestionując wiedzy i autorytetu lekarza, ALE poszukiwać najlepszego, takiego, który zobaczy w Tobie CZŁOWIEKA a nie kolejną teczkę dokumentów przysłaną z rejestracji.
Lekarza, który rozumie, że  LUDZKI ORGANIZM stanowi CAŁOŚĆ – nie tylko jajniki, wątrobę i układ krwionośny.
Rozumie, że na nasze zdrowie składa się zarówno to jak działa nasza fizjologia, nasza psychika, nasze serce: w sensie organu tłoczącego krew ale też jako metaforyczne siedlisko emocji. Że na nogi stawiają nas nie tylko tabsy i kroplówki, ale też dieta i ruch.

Potrzebujemy lekarza, który myśli HOLISTYCZNIE (czyli: całościowo, a ja lubię myśleć: CIAŁOściowo 😉

To znaczy, że potrzebujemy MEDYCYNY INTEGRALNEJ, takiej która obejmuje wszystko, czym nie zajmuje się medycyna akademicka, szatkująca człowieka na układy i organy, jak tasak rzeźnicki.

Więc podsumowując: alternatywnej medycynie , która namawia lub sugeruje porzucenie akademickiej: mówię zdecydowanie NIE.
Medycynie INTEGRALNEJ, HOLISTYCZNEJ wspierającej nasze zdrowie wszechstronnie i na wielu poziomach : mówię zdecydowanie TAK!!

Medycyna integralna – to jest to, co czego my pacjenci onkologiczni potrzebujemy najbardziej. I czego nie dostaniemy, bo wciąż jest wyśmiewana i wrzucana do jednego worka z  szamanami sprzedającymi  sproszkowane mole i mysie bobki…
Więc uczymy się rozróżniać jedną od drugiej 😉

PS. Jeśli zainteresował Cię ten post/tematyka to:
 Możesz zajrzeć na grupę FB Uzdrowieni z raka, https://www.facebook.com/groups/677414366425665
która kieruje się między innymi tymi właśnie zasadami, pod którymi podpisuję się obiema rękoma:

  • Jesteśmy zwolennikami leczenia CZŁOWIEKA a nie choroby.
  • Wierzymy, że zdrowienie to proces na wszystkich płaszczyznach życia – ciała , psychiki i duszy.
  • Wierzymy, że silny organizm zdecydowanie szybciej zdrowieje.

oraz: DLA WYTRWAŁYCH i KONESERÓW 😉

Może zaobserwować profil Stowarzyszenia Integralni w Zdrowiu.
https://www.facebook.com/profile.php?id=100063850038850
Na profilu możecie zapoznać się z batalią, którą przeprowadziła szefowa Stowarzyszenia, Sylwia Pogorzelska, i wówczas zorientujecie się, że temat medycyny integralnej nie tylko jest „niszowy” i tajemniczy ale wręcz  łatwopalny i kontrowersyjny 🙂

fot. Klaudia Olędzka

2 thoughts on “ALERNATYWNA vs INTEGRALNA – znajdź 5 różnic

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.